Zdjęcie z piątku (27.10.2024), zrobione około godziny siódmej rano. Patrzycie właśnie na skąpany we mgle Plac Dąbrowskiego i jego serce - Teatr Wielki. A przed budynkiem, z wszechobecnej szarówki wyłania się i straszy łódzka wagina fala. Wiecie, ja jednak wolałam poprzednią fontannę...
A tak w ogóle - istnieje cień szansy, że uda mi się wybrać na Giselle!
Nadal Łódź - tym razem Bałuty, okolice Cmentarza Doły. Zdjęcie jest z dnia dzisiejszego. I tu pojawia się pytanie - co autor graffiti miał na myśli? Czy jeśli autor był mężczyzną, to szukał darmowego badania prostaty na dzielni? A może to napisała kobieta? Dajcie znać w komentarzach, jakie macie pomysły - kim mógł być ten, kto popełnił ten napis? Gdzie chciał/chciała aby wsadzić jemu/jej palec? I dlaczego akurat palec?
Odbiegając już od "cudów" Łodzi - strasznie "gniecie" mnie za mostkiem. To tak, jakby rosnąca tam przez całe moje życie sfera, stworzona wyłącznie z bólu, zdołała osiągnąć jakąś niewyobrażalnie wielką gęstość. Wygląda na to, że zamiast serca, mam trochę niedorobioną gwiazdę neutronową. Nie polecam takiego stanu, ogólnie -100000/10, spać przez to nie mogę. Wprawdzie nie diagnozujemy się sami, ale... zasady istnieją, by je łamać. Stwierdzam więc, że nie jest to kwestia stricte kardiologiczna.
Udanego nadchodzącego tygodnia, moi drodzy!