11.10.2024

A wieczorem, poszłam do lasu zerwać sobie kolację...

Nie lubię jeść grzybów. Wyjątek stanowią maleńkie, marynowane podgrzybki, oraz kanie w panierce.  Jeśli chodzi o te drugie - dostrzegłam je wracająco do domu (spory kawałek mam do przejechania leśną drogą). Byłam głodna i zmęczona (jak zwykle), toteż odstawiłam samochód do garażu, wzięłam koszyk i podreptałam zebrać swój przysmak. Ze ściółki dumnie wyrastały takie oto, niezbyt duże, stosunkowo młode okazy.

Zaledwie cztery kanie, miały wkrótce znaleźć się na mojej patelni. Więcej ich nie było, ale taka ilość mi w zupełności wystarczyła.

Na koniec tego króciutkiego wpisu, wszystkim (a zwłaszcza początkującym) grzybiarzom pragnę przypomnieć, że podczas zbierania kani - należy uważać nie tylko na to, aby nie pomylić ich z muchomorem sromotnikowym, ale także - co dla niektórych może wydawać się mniej oczywiste - z innymi czubajnikami, trującymi dla człowieka.

W poniższych linkach, kilka przydatnych informacji:

1) Czubajka kania (rozpoznawanie, suszenie i smażenie)

2) Jak odróżnić kanię od czubajnika czerwieniejącego

3) Jadalna czubajka i trująca czubajeczka

4) Jeżoskórka ostrołuskowa - trująca siostra czubajki kani

5) Czubajka kania a muchomor sromotnikowy  - jak odróżnić?

A jak nie mamy pewności co to za grzyb - nie zbieramy. 

Na dzisiaj, to będzie tyle. Do następnego!

10 komentarzy:

  1. Bardzo lubię i chętnie zbierałam od dzieciaka. 🫣 Jak to się stało, że się nie strułam? - Nie mam pojęcia. Czubajka kania w potocznym języku nazywana sową lub parasolnikiem. Dobrego weekendu! 🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym zbieraniem, mamy podobnie. Jak to się stało, że się nie strułaś? Na to Ci nie odpowiem, ale być może obraz kani był tak głęboko zakorzeniony w twojej głowie, że nie pomyliłabyś jej z żadnym innym, podobnym grzybem. Nazwę "sowa" słyszałam, ale "parasolnik" już nie. A brzmi jeszcze lepiej!
      Tobie również miłego weekendu życzę! ❤️

      Usuń
  2. co prawda nigdy nie zbierałem tych zacnych grzybów w Naturze, tylko kupowałem od takich starszych pań prowadzących uliczne mikrostoiska z kwiatkami, to taki kaniowy dzień raz w roku zawsze był u mnie ważnym eventem kulinarnym, tylko teraz od paru lat po wyprowadzce na wiochę coś mi się zaburzyło w tym temacie i nie bardzo wiem, co z tym robić...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kaniowy dzień" - brzmi dobrze :)
      To zależy - czy przeszkadza Ci taki stan rzeczy, czy nie. Jak tęsknisz za pyszniutkimi kaniami, to rada jest jedna - wziąć koszyczek i wyruszyć na zbiory.
      Pozdrówki! :)

      Usuń
    2. tak na marginesie, to obecnie zaczyna się, właściwie już jest, ma miejsce pora na inne grzyby, będące strawą raczej duchową, niż cielesną, wspomina o nich Olga Tokarczuk w "Empuzjonie", a dokładniej o pewnym regionalnym produkcie, nalewce Schwärmerei /te tereny były wtedy niemieckie/, zaś sam grzyb to Łysiczka czeska, bardziej na północ Polski występuje Łysiczka lancerowata, ściśle oba gatunki spokrewnione, podobne morfologicznie, anatomicznie i o podobnych właściwościach duchowych, pisarka jednak popełnia drobny błąd, gdyż ów grzybek nie rośnie w lesie, ale na łąkach, pastwiskach, które porastają określone gatunki traw...
      natomiast moja osobista uwaga jest taka, że sama fotka z neta to za mało, gdyż gatunków podobnych grzybów jest sporo, więc aby się na nie wybrać potrzebne, wręcz konieczne jest towarzystwo osoby doświadczonej, znającej się na tym konkretnym grzybie, sama znajomość grzybów, nawet dobra, gatunków stricte spożywczych może być tu niewystarczająca...
      kwestię samego spożycia należy już rozważyć samej/mu, do tego nie mam zamiaru nikogo ani zachęcać, ani zniechęcać, nie należy się poddawać propagandzie ani "za", ani "przeciw"... za to bez wątpienia sama wycieczka może być już ciekawa, sam osobiście znałem ludzi, którzy brali udział w takich wyprawach, lecz duchowe tripy ich nie interesowały, dla nich frajdą było samo przewietrzenie się, wysmrodzenie się, ruch na świeżym powietrzu w pozytywnym towarzystwie, grzyby zbierali, ale potem oddawali je innym... takie podejście czasem nazywa się "High Natura" i można je polecić właściwie wszystkim, żadnej szkody nikt wtedy odnieść nie może, zero takiej opcji :)

      Usuń
  3. Zbieram tylko pewniaki, inne zostawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - lepiej być ostrożnym, bo czasem można się pomylić tylko raz.

      Usuń
  4. Ło Pani, my się kompletnie nie znamy na grzybach i dlatego ich nie zbieramy. :D Niedawno natomiast byliśmy w lesie i znaleźliśmy urocze muchomory czerwone, zrobiłam im sesję fotograficzną. :) I to tyle w kwestii grzybów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Macie rozsądne podejście. A wiem, że byliście w lesie, bo już zdążyłam wpaść na twojego bloga, zobaczyć te wszystkie śliczne zdjęcia (tyyyyle ich wstawiłaś, że miałam porządną ucztę dla oczysk) 🤩 I zgadzam się - muchomoraski były przeurocze :)

      Usuń
  5. Kanie są cudowne, ale generalnie lubię wszystkie grzyby i w każdej postaci 🍄‍🟫🍄‍🟫🍄‍🟫

    OdpowiedzUsuń